Przejdź do głównej zawartości

Dean Koontz - Ściana strachu, czyli historia przezwyciężania swoich lęków


Były alpinista, groźny upadek z wysokości, dar jasnowidzenia, trauma, która wryła się głęboko w serce, piękna dziewczyna, seryjny morderca i zakompleksiony detektyw. Co łączy ze sobą te wszystkie fakty. Odpowiedź jest prosta – zawiła twórczość Deana Koontza
Recenzja thrilleru autorstwa mistrza fachu.

Dobry początek.

Ja osobiście bardzo lubię thrillery. Jest to mój ulubiony gatunek literacki jak i filmowy. A jeśli, w to wplątany jest jeszcze seryjny zabójca, to jestem całkowicie zakochana w książce. Bardzo podoba mi się koncepcja daru jasnowidzenia, który został uaktywniony po przez upadek z wysokości głównego bohatera, podczas wspinaczki wysokogórskiej. Co jeszcze mnie urzekło, co większości ludziom pewnie się nie podoba, to to, że każdy mu od początku wierzył.
Rzadko, a nawet prawie nigdy, nie spotykamy się z tym, że ktoś ma wizie morderstw i raz każdy mu wierzył jak by czytał poranne wiadomości, dwa jest konsultantem w sprawie morderstw, a trzy, sam nie jest podejrzany.
Jest to naciągana historia i owszem, ale dzięki temu zabiegowi lektura jest łatwa, lekka i przystępna.
Można śmiało powiedzieć, że została spłycona, ale z drugiej strony, czasem warto przeczytać coś innego niż rozważania na temat łuskania fasoli.

Wszyscy jesteśmy alpinistami.

Przez jednego Polskiego alpinistę cały świat żył tym sportem, a i przemysł wydawniczy na tym skorzystał – jakkolwiek to brzmi i jakąkolwiek etyką to jest.
Fakt jest taki, że jak przed ważnym meczem Polacy stają się specami od skomplikowanych zagrywek i ustawień zawodników na boisku, podczas meczu reprezentacji polski w piłkę nożną, to tak po tej tragedii, każdy stał się ekspertem od alpinizmu. Co poradzić – taki naród.
Choć ja osobiście przeczytałam parę książek na ten temat zanim „stało się to modne”, to i tak ciężko było mi ugryźć drugą część tej książki.
Było w niej tyle fachowego słownictwa, że chwilami zamiast mnie trzymać w napięciu, męczyła mnie branżowym językiem.

Punkt widzenia zależy od punku siedzenia.

Dobra narracja to podstawa. W tej publikacji możemy zobaczyć tą samą historię oczami różnych bohaterów. Wiemy to, czego nie wiedzą inni. Wprowadza to taki dreszczyk emocji, a za razem jesteśmy w stanie dowiedzieć się ciut więcej lub zagłębić w pewne sprawy. Jest to na pewno dobry zabieg, który wprowadził „coś innego” do fabuły.

Książkę oceniam jako lekką, do poczytania jako odskocznia od cięższych kalibrów.

Komentarze

  1. Lubię takie książki, wybieram je w wolnej chwili zamiast tv
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny post,
    Zapraszam do siebie
    https://photomodellaurawojewoda.blogspot.com/2018/05/middle-of-night-dziewczyny-w-warszawie.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami warto przeczytać coś luźniejszego, szczególnie jakiś niezobowiązujący kryminał. Dzięki za rekomendację :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Recenzja jest bardzo interesująca, muszę przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  5. Lżejsze lektury jak najbardziej lubię teraz kiedy zrobiło się cieplej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta raczej nie jest na letni dzień, bardziej na jesienne popołudnie, gdy nie ma niczego ciekawego w TV.

      Usuń
  6. Trochę nie moje klimaty ale kto wie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze warto spróbować, nawet po to aby się przekonać, że nie warto ;)

      Usuń
  7. Bardzo ciekawy zabieg, ta sama historia oczami różnych bohaterów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam ksiązki Koonza ale tej jeszcze nie czytałam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze nie czytałam tej książki, a brzmi zachęcająco. Dopiszę ją do mojej listy ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. muszę się jej bliżej przygladnac

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapisuje na swojej liście ksiązek do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Widzimy się wkrótce :)

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w zakresie pozostawionych przez mnie treści komentarzy w celach oceny treści zamieszczonych w artykułach.

Popularne posty z tego bloga

Joanne Kathleen Rowling, Harry Potter, czyli co powiecie o mieszkaniu w stylu Hogwartu.

Kto w dzieciństwie nie marzył, aby dostać list ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa? Ok, może nie w dzieciństwie, ja czekam do teraz 😊 . Gdy byłam mniejsza a o translatorze Google nikt jeszcze nie słyszał, moim największym zmartwieniem było, jak ja zrozumiem nauczycieli, jak mój angielki tak kiepsko stoi? Teraz to już żaden problem, ale listu nie ma do dziś. Nie tracąc nadziei, możemy podsycać naszą magiczną atmosferę dodatkami, które są rodem z filmów o Harrym Potterze, kto wie, może faktycznie pochodzą z Hogwartu, w końcu uczelnia też musi na czymś zarabiać. Serce domu jest w kuchni. Ale nie tylko w kuchni. Salon z kominkiem jest również oblegany, szczególnie podczas jesiennych wieczorów. Więc, jak sprawić, żeby nasi goście poczuli się jak w jednym z salonów domu Grifindora? Oczywiście najlepiej by było kupić meble, które pasują do charakteru zamczyska lub zamienić obłożenie ścian, najlepiej na cegłę ozdobną. Gdy nie chcemy ponosić takich kosztów, wystarczy parę magicznych do

Recenzja książki dziecięcej. Tajemniczy ogród - Frances H. Burnett, czyli książka wcale nie o ogrodzie.

Dziś na blogu Książki Agi, będziemy się przyglądać opowiadaniu o tajemniczym tytule, tak tajemniczym jak sam ogród. Ten opis lektury jest ciekawy ponieważ, książka z pozoru opowiada o małej dziewczynce, która po śmierci rodziców trafia do starego domu, swojego wujostwa. Tam poznaje swojego kuzyna jak i tytułowy tajemniczy ogród. Ale czy o tym naprawdę jest książka? Niechciane dziecko. Mery Lenox, bo właśnie o niej mowa, od urodzenia była niechcianym dzieckiem. Moim zdaniem słowa: niechciane dziecko są zbyt trywialne. Bardziej była człowiekiem, który nie powinien istnieć, najlepiej gdyby istnieć przestała. Podejrzewamy, że była wpadką próżnej marki z wysoko postawionym w amii ojcem. Matka jej nie chciała, więc dała ją w ręce opiekunki. Ta nie potrafiąc znaleźć złotego środka, między wychowaniem dziecka, a służeniu białym ludziom, rozpuściła małą Mery. Chciałabym zauważyć, że ojciec dziecka również się nim nie interesował. Nawet gdy jej rodzice umierali, nie wspomnieli n

Mari Jungstedt - Słodkie lato, czyli książka pusta w środku.

Dziś zajmę się recenzją książki Słodkie lato, skandynawskiej autorki kryminałów Mari Jungstedt. Czy mieliście kiedyś taką sytuację, że książka miała sporo stron, ale tak naprawdę, jeśli mielibyście streścić fabułę, to spokojnie zamknęlibyście się w kilku zdaniach? Mnie najbardziej zastanawia to, co zajęło aż tyle stron? Książka jest piątą z kolei historią Inspektora Anders Knutasa. Na szczęście, książki nie łączą się w sposób szczególny, więc bez problemu można je czytać nie po kolei. Ja na przykład zaczęłam od piątej. 😊 Upalne lato (nawet słodkie), ściąga tłum turystów. Podczas beztroskiego czasu nad wodą, dochodzi do makabrycznego zdarzenia – morderstwa. Tak się wydarzyło, że inspektor Anders Knutasa jest w tym czasie na urlopie. Gdy z niego wraca, aby pomóc w śledztwie, dochodzi do kolejnej zbrodni. Tytuł Oryginału - I Denna Ljuva Sommartid Data Wydania - 16 Listopada 2017 ISBN - 9788311151529 Liczba Stron - 302 Kategoria - Kryminał Język -Polski Cykl: