Przejdź do głównej zawartości

Per Wahlöö - Stalowy skok, czyli jestem chłodno zaskoczona.


Dziś przedstawiam recenzję książki Stalowy skok autorstwa Per Wahlöö.
Sam Per Wahlöö uważany jest za ojca skandynawskiego kryminału. I powiem wam, że koleś, mimo iż już nie żyje, odwalił kupę dobrej roboty. Ja jestem wprost zafascynowana.
Akcja książki rozgrywa się w bliżej nie określonym kraju o kapitalistycznych (ale bardzo zepsutym) ustroju. Komisarz Jensen, który jest głównym bohaterem powieści, musi wyjechać na, również bliżej nie określoną, operacje do również bliżej nie określonego kraju (coś jakby Hiszpania, Portugalia), a w czasie jego nie obecności w jego kraju dochodzi do bliżej nieokreślonego zdarzenia.
Wiem, że brzmi to na lekko pogmatwane, ale w skrócie: facet wyjeżdża, a gdy próbuje wrócić nie ma takiej możliwości. Z żadnego kraju nie ma tam połączenia. Nie ma żadnych informacji, odcięte zostały jakiekolwiek media. Komisarz Jensen zostaje wysłany przez polityków swojego kraju, aby wyjaśnił tą sprawę. Gdy helikopter z komisarzem Jensenem na pokładzie, ląduje, akcja się zaczyna.

Chłód.

Możliwe, że tylko mi się tak wydaje, ale od tej książki wieje straszliwy chłód. Komisarz Jensen, jest bez emocji, a my poznajemy jedynie suche fakty. Żadnych osobistych odczuć. Jest tylko to co widać i tyle. Nie poznajemy żadnych domysłów, przypuszczeń ani myśli bohaterów. Jest w tym wszystkim coś co nie pozwala nam się zżyć z tymi osobami. Jest to osobliwe, a taki styl prawnie nigdy nie występuje. Jak dla mnie to coś innego i jestem zachwycona.

I nie było już nikogo

Pomyślcie sobie, że wyjeżdżacie ze swojego miejsca zamieszkania na dwa tygodnie. Gdy zbliża się czas powrotu dostajecie informację, że powrót jest nie możliwy. Nie macie kontaktu z nikim, kogo byście znali. Nie działaj w tym okręgu telefony ani Internet. Nikt nie wyjeżdża ani nie wjeżdża. Szok.
Najwspanialsze w tej opowieści jest to, że my jako czytelnicy dowiadujemy się o wszystkim razem z głównym bohaterem, komisarzem Jensenem. Nie wiemy nic więcej lub nic mniej niż on. Krok za krokiem, jak cień kroczymy za nim i powoli klaruje się nam obraz tego co się wydarzyło.

Kapitalistyczne zombie.

Autor na początku sugeruje nam, że wybuch epidemii mógł doprowadzić do zaistniałej sytuacji. My jako dzieci współczesnego kina od razu wyobrażamy sobie epidemie jako apokalipsę zombie. Na szczęście autor nas nie rozczarował i po raz kolejny nas zaskoczył.
Apokalipsy zombie nie było, za to czuć bardzo mocną miłość Per Wahlöö do socjalistyczno- komunistycznego ustroju i nienawiść do kapitalizmu. Przecież w życiu nic nie jest a ni białe a ni czarne. Tu mamy prosty podział. Kapitalizm be a komunizm cacy. Ponieważ książka opisuje dawne, dawne czasy to sami wiemy jak się ta historia kończy.

Państwo miasto.

Wiecie, co mnie najbardziej dziwi w tej książce. Tak, wiem, zawsze szukam dziury w całym. Ale bardzo mnie zdziwiło to, że epidemia wybuchła w całym kraju, a tu jest mowa o mieście i przedmieściach. Jak by epidemia wybuchła na pomorzu, to na Podkarpaciu by sobie żyli spokojnie, a do ewakuacji mieli by kupę czasu. Autor widocznie miał dobry zamysł ale coś tu nie pasowało, więc sobie z całego państwa zrobił miasto. Ale ok, nie ma co i tak wyszło fajnie.


Komentarze

  1. Moim zdaniem książka jest bardzo godna uwagi :)
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie książki więc z pewnością mogłaby trafić na moją półkę. Jeśli dowiadujemy się o wszystkim razem z bohaterem, to fajnie. Na pewno wciąga...

    OdpowiedzUsuń
  3. Chłód to chyba główna cecha skandynawskich kryminałów, ale można być pewnym, ze pod nim kryją się niesamowite emocje. Trzeba tylko dać im szansę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo wkleję post na temat innego skandynawskiego kryminału i ten jest dość mdły.

      Usuń
  4. Przyznam szczerze, że pierwszy raz słyszę o tej powieści... Troszkę przeszkadzałby mi ten chłód o którym wspominasz - zdecydowanie bardziej preferuję książki z solidnym ładunkiem emocjonalnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładunek emocjonalny masz w sobie, co tak jak bohater, idziesz po omacku

      Usuń
  5. Za kryminałami ogólnie nie przepadam. Wolę cieplejsze książki, które przyjemnie się czyta. Książka na pewno nie dla mnie. Moja koleżanka połyka kryminały i thrillery, więc jej podsunę ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  6. myślę ze to cos zdecydowanie dla mnie - zapisuję na listę

    OdpowiedzUsuń
  7. To brzmi wręcz przerażająco! Czasami nie potrafimy wyobrazić sobie godziny bez telefonu, a tutaj całkowite odcięcie od komunikacji z bliskimi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest to opisane w dość przerażający sposób, najbardziej przerażający był ten chłód, ze strony naszego bohatera.

      Usuń
  8. Cyba nigdy nie czytałam nic skandynawskiego, ale zapewne coś na półce mam. Niestety nie tego autora. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Znam i lubię tego autora, ale o tej powieści nie słyszałam - dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie muszę zakupić więcej jego książek, są mega!

      Usuń
  10. O książce "I nie było juz nikogo" słyszałem ale nie jestem pewny że to była jego książka, mimo wszystko super! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie było już nikogo, po prostu mi tak się napisało :)

      Usuń
  11. Nie w moim guście, ale bardzo starannie napisana recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam książki, a ta wydaje się strasznie ciekawa. Może przeczytam :)

    Pozdrawiam,
    http://maddie-lifee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię Twoje recenzje, bo są bardzo autentyczne!

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytałam tę książkę i mi się bardzo spodobała, mega wciągła :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Widzimy się wkrótce :)

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w zakresie pozostawionych przez mnie treści komentarzy w celach oceny treści zamieszczonych w artykułach.

Popularne posty z tego bloga

Joanne Kathleen Rowling, Harry Potter, czyli co powiecie o mieszkaniu w stylu Hogwartu.

Kto w dzieciństwie nie marzył, aby dostać list ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa? Ok, może nie w dzieciństwie, ja czekam do teraz 😊 . Gdy byłam mniejsza a o translatorze Google nikt jeszcze nie słyszał, moim największym zmartwieniem było, jak ja zrozumiem nauczycieli, jak mój angielki tak kiepsko stoi? Teraz to już żaden problem, ale listu nie ma do dziś. Nie tracąc nadziei, możemy podsycać naszą magiczną atmosferę dodatkami, które są rodem z filmów o Harrym Potterze, kto wie, może faktycznie pochodzą z Hogwartu, w końcu uczelnia też musi na czymś zarabiać. Serce domu jest w kuchni. Ale nie tylko w kuchni. Salon z kominkiem jest również oblegany, szczególnie podczas jesiennych wieczorów. Więc, jak sprawić, żeby nasi goście poczuli się jak w jednym z salonów domu Grifindora? Oczywiście najlepiej by było kupić meble, które pasują do charakteru zamczyska lub zamienić obłożenie ścian, najlepiej na cegłę ozdobną. Gdy nie chcemy ponosić takich kosztów, wystarczy parę magicznych do

Mari Jungstedt - Słodkie lato, czyli książka pusta w środku.

Dziś zajmę się recenzją książki Słodkie lato, skandynawskiej autorki kryminałów Mari Jungstedt. Czy mieliście kiedyś taką sytuację, że książka miała sporo stron, ale tak naprawdę, jeśli mielibyście streścić fabułę, to spokojnie zamknęlibyście się w kilku zdaniach? Mnie najbardziej zastanawia to, co zajęło aż tyle stron? Książka jest piątą z kolei historią Inspektora Anders Knutasa. Na szczęście, książki nie łączą się w sposób szczególny, więc bez problemu można je czytać nie po kolei. Ja na przykład zaczęłam od piątej. 😊 Upalne lato (nawet słodkie), ściąga tłum turystów. Podczas beztroskiego czasu nad wodą, dochodzi do makabrycznego zdarzenia – morderstwa. Tak się wydarzyło, że inspektor Anders Knutasa jest w tym czasie na urlopie. Gdy z niego wraca, aby pomóc w śledztwie, dochodzi do kolejnej zbrodni. Tytuł Oryginału - I Denna Ljuva Sommartid Data Wydania - 16 Listopada 2017 ISBN - 9788311151529 Liczba Stron - 302 Kategoria - Kryminał Język -Polski Cykl:  

Recenzja książki dziecięcej. Tajemniczy ogród - Frances H. Burnett, czyli książka wcale nie o ogrodzie.

Dziś na blogu Książki Agi, będziemy się przyglądać opowiadaniu o tajemniczym tytule, tak tajemniczym jak sam ogród. Ten opis lektury jest ciekawy ponieważ, książka z pozoru opowiada o małej dziewczynce, która po śmierci rodziców trafia do starego domu, swojego wujostwa. Tam poznaje swojego kuzyna jak i tytułowy tajemniczy ogród. Ale czy o tym naprawdę jest książka? Niechciane dziecko. Mery Lenox, bo właśnie o niej mowa, od urodzenia była niechcianym dzieckiem. Moim zdaniem słowa: niechciane dziecko są zbyt trywialne. Bardziej była człowiekiem, który nie powinien istnieć, najlepiej gdyby istnieć przestała. Podejrzewamy, że była wpadką próżnej marki z wysoko postawionym w amii ojcem. Matka jej nie chciała, więc dała ją w ręce opiekunki. Ta nie potrafiąc znaleźć złotego środka, między wychowaniem dziecka, a służeniu białym ludziom, rozpuściła małą Mery. Chciałabym zauważyć, że ojciec dziecka również się nim nie interesował. Nawet gdy jej rodzice umierali, nie wspomnieli n